Tuesday, November 15, 2011

dzień 17

Przeszlismy kawalek Shanghai. To inne ale tez Chiny.

Trudno tu byc tu bialasem i nie denerwowac sie gdy na twoj widok kilkaset osob dziennie krzyczy "heloł ser, łocz, rolex?!" albo "heloł lejdi, bag, lajdi tejk e luk". Zaczepiaja nas wszedzie. Nie ma znaczenia dzielnica czy pora dnia. Czesciej jest jeszcze "heloł" i atak na twoje ramie zeby zaciagnac cie pod stragan (glownie Krzyska), albo lazenie za toba, zagradzanie ci drogi i nagabywanie powtarzanym w kółko jednym zdaniem. Im bardziej protestujesz tym bardziej uparci. Krzysiek opanowal "minę złą" i gest reka, ja nauczylam sie byc gluchoniema-błędnooka. A i tak glowa po calym dniu wrzasku "heloł" pęka.

Shanghai ma troche innej architektury. Ulice albo cale kwartaly z zabudowa przypominajaca europe albo ameryke polnocna. Ludzie inaczej sie tu ubieraja, mniej dresow wiecej mody tyle samo bialych skarpetek i czarnych mokasynow. Jest sporo cudzoziemcow (relatywnie).

Samochody zatrzymuja sie na swiatlach i uwaga - przepuszczaja pieszych! Odzwyczailismy sie juz od tego, przechodzimy na kazdym ze swiatel rozgladajac sie w kazda strone, bo nigdy nie wiadomo czym kto skad nadjedzie (rekordowe bylo Guilin, gdzie przejscia dla pieszych sluzyly glownie skuterom) a tu taki psikus.

Shangai to takie Chiny na bogato. Prada, Gucci czy inne Cartier usiane jak piekarnie Pellowskiego w srodmiesciu, czyli mniej wiecej co drugi zakret. A, sklepy Maserati, Ferrari czy Aston Martin tak o, obok kluskowego. No i oczywiscie drugi co do wielkosci apple store na tej planecie.

Trafilismy tez na targ podrobek. Przykre doswiadczenie w kontekscie "helol". Kupujacy? Mnostwo. Rasa? Wylacznie biala. Wytrzymalismy tam z pietnascie minut. Nigdy wiecej.

Dodac jeszcze chcielismy ze wczoraj poznalismy pare milych Szwajcarow, ktorzy podroz po Chinach od Shanghai zaczynaja. Jak wiekszosc europejczykow spotkanych po drodze z rezerwa zareagowali na odpowiedz skad jestesmy, asekuracyjnie dodajac ze Polacy to malo podrozuja i przez to oni sa tacy zaskoczeni spotykajac nas tutaj. Podobno nasz brak rezerwacji i biletow na wszystko z gory przed wylotem do Chin swiadczy o lekkim obledzie. Dla nas to jest przygoda, a na all-inclusive przyjdzie jeszcze czas ;)

Jutro ostatni dzien. O polnocy sprobujemy zlapac samolot do FRA. Jesli wszystko pojdzie gladko to we wtorek ok. 13:00 bedziemy w Gdansku. Z poprzednich wakacji wrocilismy do zupelnie innej Polski (ladowalismy 13 kwietnia 2010). Z tych chcielibysmy juz bez ogolnonarodowego szoku, wiec idz prosze drogi Czytelniku zaglosuj w wyborach powszechnych ;)

Milego wieczoru!

No comments:

Post a Comment